PRUDENTIA
na początku jest smutek
zna skutek
bezradnie obserwuje
co nieuniknione
krzyczy
ignorują
macha rękami
przezroczystymi
nieliczni widzą
wygrywa średnia
niezrozumienia
nauka trwa wiecznie
nie zna skutku
mierzy sukces
w jednostkach nadziei
upiera się
przekonuje
równa do dna
zachęcając
ktoś się wyłania
nie oddaje oliwy
pożycza latarkę
IUSTITIA
Gdy unosi miecz,
nadstaw drugi policzek
Gdy puszcza oko
spod ciemnej opaski,
licz na siebie
Gdy nie taruje wagi,
przypomnij jej o tym
Wie jaka powinna być -
na obraz i podobieństwo Tej Boskiej
Ale ona woli kanapki bez ogórka
nie czyta bestsellerów
gra w sudoku w podróży
płacze nad dziecięcym plastrem
Jest tak doskonała,
jak spokojny jest jej sen
STRÓŻ
Nie chciałam się budzić
Uśmiechnął się,
gdy stopa dotknęła zimnej podłogi
Klasnął w dłonie
gdy dołączyła do niej druga
nie bój się
Nie chciałam już świata
Mrugnął
Podsunął zapach świeżego chleba
Zakołysał niebem
wplótł ptaki w tęczę
jest pięknie
Nie mogłam znieść bólu
Uklęknął
wypełnił modlitwą rwane błagania
Wachlował
piórkami wiary i nadziei
masz siłę
Nie chciałam kochać
Westchnął
nie dokonał cudu
Rozumiał
bo też się nie wyparł
miłość nigdy nie ustaje
GENERAŁ
Wsuwasz mi tarczę w dłoń
jest przezroczysta
widzę przez nią co nastąpi
gdy wybiorę właściwie
Dopinasz na mnie zbroję
im mocniejsza
tym lżejsza i troskliwiej
przyssana do linii sumienia
W hełmie wyściełanym czułością
jest bezpiecznie
tak łatwo podnieść głowę
nie opuszczać wzroku
Pożyczasz ognisty miecz
jak on tańczy
nie chce niszczyć
ale wskazać najjaśniejszy kierunek
Chłonę twoją pewność
unoszę kąciki ust
przeciw rogatym duszom
własnej ciemnej stronie
Codzienna mądra strategia
śniadanie, praca, miłość
błogosławieni odnalezieni
w twoich cichych zastępach